Asia Typek – fotografia, street fashion i Paryż.

Wywiad z Asią Typek – jedną z najbardziej rozchwytywanych fotografek street fashion na świecie!

Mamy szczęście. Przede wszystkim do wyjątkowo ciekawych osób, ale nie tylko. Z tarasu paryskiego hotelu National des Arts et Metiers, na którym spotykamy się z Asią rozpościera się widok jak z pocztówki. Jakby tego było mało, pierwszy raz od kilku tygodni świeci słońce. Zamawiamy idealnie schłodzone soki i zaczynamy spotkanie z mistrzynią fotografii street fashion.

Asia Typek należy do światowej czołówki artystów specjalizujących się w fotografii street fashion. Współpracuje ze znanymi markami modowymi, renomowanymi magazynami modowymi i lifestylowymi.

Od 3 lat jej życie zawodowe nabrało zawrotnego tempa. Ciągle w rozjazdach pomiędzy Paryżem, Londynem i Nowym Jorkiem. Wspominałam wyżej coś o szczęściu….Okazuje się, że Asia podobnie jak my kocha Paryż.  Będzie więc o czym rozmawiać!

Cofnijmy się trochę w czasie, do pierwszego pobytu w Paryżu. Jakie masz z nim związane wspomnienia?

Po raz pierwszy przyjechałam tutaj na męski Fashion Week. Co pamiętam najbardziej to szalone bieganie po Paryżu, by odnaleźć miejsca, gdzie odbywały się pokazy.

Pamiętam też swój pierwszy backstage Dries Van Noten – co zrobiło na mnie chyba największe wrażenie.

Obecnie jesteś tu kilka razy w roku. Czujesz się już chyba bardzo pewnie?

Tak, bez porównania. Paryż znam bardzo dobrze. Przylatuję tutaj od wielu lat, kilka lub nawet kilkanaście razy w roku. Lubię to miasto i zawsze powtarzam, że Paryż to miasto, które jest dla mnie chyba najbardziej inspirujące, jeśli chodzi o fotografię street fashion. Fotografuję głównie kobiety, a Francuzki nie bez powodu są jednymi z najlepiej ubranych.

 

Asia Typek

Ale to w Nowym Jorku już prawie mieszkałaś, to tam zaczęła się Twoja przygoda z fotografią. 

Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się w Nowym Jorku – mieście, które ciągle mnie zaskakuje i nieustannie inspiruje. Co prawda zaczynałam w Warszawie, ale była to bardziej zabawa.

W NY po raz pierwszy byłam na Fashion Weeku, dlatego traktuję to, jako początek swojej pracy, a nie jedynie hobby (co oczywiście teraz się łączy).

Wspominałaś, że nowojorczycy są tacy pozytywnie nastawieni i pomocni, a jak opisałabyś paryżan?

Czy to się nagrywa…? (śmiech) Francuzi mają pewną manierę, która sprawia, że są raczej nieprzyjemni….ale taki jest ich sposób bycia. Jeśli chodzi o styl, to jestem w 100 procentach przekonana, że Francuzi są najlepiej ubranym narodem na świecie. Wczoraj mialam okazję fotografować siostrzenicę Isabel Marant, która wyglądając na nieprzygotowaną, w ciągu kilku minut wyglądała świetnie, narzucając na siebie sweter i jeansy, które miała pod ręką. I tak jest właśnie z Francuzkami, naturalnie zadbane włosy, minimalny makijaż, ewentualnie szminka – brakuje mi tego obserwując niektóre inne większe miasta, gdzie wszystkiego jest nadmiar.

W paryżankach podoba mi się fakt, że ubierają się prosto.

To że ubierają zwykłe jeansy (nie ma tu przetarć czy dziur), marynarkę czy sweterek ciągle sprawia, że potrafią wyglądać ultra kobieco. No i przede wszystkim nieepatowanie metkami 🙂

 

Bradzo jesteśmy ciekawe, jak zaczęła się Twoja współpraca z jedną z najbardziej znanych francuskich blogerek Garance Dorè?

Kilka lat temu byłam na stażu w Nowym Jorku. Jednego dnia trafiłam do pop-up store’u organizowanego właśnie przez Garance, którą oczywiście niesamowicie ceniłam. To nie było tak, że jej nie znałam. Zrobiłam kilka zdjęć i taki fotoreportaż wrzuciłam na bloga, którego wówczas prowadziłam z koleżankami.  To był marzec. W lipcu będąc z rodzicami na wakacjach w Chorwacji dostałam emaila od asystentki Garance z propozycją współpracy!

Fenomen mediów społecznościowych, dzięki którym takie talenty jak Twój możemy zobaczyć na drugim końcu świata!

Moja współpraca z Atelier Dorè od dwóch lat jest bardzo intensywna. Jestem zapraszana do wielu projektów, dzięki którym poznaję też wspaniałe osobowości takie jak: Ezra Petronio, czy Claire  Thomson Jonville czy wspomniana Emily Marant, która prowadzi Studio Marant.

Street fashion

Fotografując podczas Światowych Tygodni Mody wiesz dokładnie kogo i co chcesz mieć  na zdjęciach?

Tak, ale tylko dlatego, że robię to już od 5 lat.

Na początku byłam zafascynowana dosłownie wszystkim. Robiłam zdecydowanie więcej zdjęć – pewnie również takich, których nigdy nie wykorzystałam. Dopiero po pewnym czasie wypracowałam sobie swój styl.

Jak myślisz na czym polega sekret Twoich zdjęć? Co sprawia,  że są one tak charakterystyczne i nie giną wśród tysięcy wydawać by się mogło podobnych do siebie zdjeć?

Duże znaczenie ma perspektywa, bo to od niej zależy jakość zdjęcia. Każdy fotograf inaczej widzi konkretną osobę, skupia się na innej rzeczy fotografując.  Trudno to określić. Sama zastanawiam się, jak to jest możliwe, że wraz z innymi  fotografami, stoimy obok siebie, a każdy z nas robi inne zdjęcie.

Poza tym, fotografia street style polega właśnie na tym, że nie ma żadnej pozowanki, albo wyjdzie albo nie – przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia.

Street fashion

Fotografia uliczna to ciężka praca?

To jest bardzo wysiłkowa praca,  cały dzień jesteś na nogach, a w nocy najczęściej pracujesz nad zdjęciami. Robisz po 15, 20 kilometrów przez miesiąc, do tego np. lecisz nocą z NY do Londynu, żeby rano iść już na pokaz. Oczywiście nie musisz tego robić, ale zawsze pojawia się myśl, że coś Cię ominie. A jeżeli lubi się co się robi, ciężko odpuścić.

 

Jakie były najbardziej ekstremalne warunki, w których pracowałaś?

Na szczęście dzisiaj już nie ma widocznych śladów z tego czasu. Osoby, które znają Nowy Jork wiedzą, że jest bardzo trudny, jeśli chodzi o fotografowanie zimą, ultra niskie temperatury i do tego straszny wiatr, który jeszcze bardziej wzmaga chłód. Trzy lata temu niestety odmroziłam sobie dłoń. Wyglądało to strasznie!

A najprzyjemniej, co wspominasz?

Wszystko! ( śmiech) A tak serio, to poza pracą, najprzyjemniejsze w tym wszystkim są jednak podróże.

 

Paryskie dachy

A wracając do Paryża, masz swoje ulubione miejsca, wydeptane ścieżki, zdradzisz nam, gdzie lubisz chodzić?

Le Marais i Montmarte – zdecydowanie dwie moje ulubione dzielnice, w których zawsze się zatrzymuję, gdy tu przyjeżdzam. Le Marais –  dużo świetnych restauracji, galerii, ale też przede wszystkim sporo showroomów. Poza tym coraz więcej pokazów marek przenosi się właśnie tutaj.

A Montmarte jest po prostu uroczy, więc jeśli zdarza się, że jestem w Paryżu wyjątkowo NIE w pracy, miło jest pobłądzić po tutejszych uliczkach.

 

Zacznijcie obserwować konto Asi na Instagramie, to codzienna dawka fajnych zdjęć , nie tylko street fashion.

https://www.instagram.com/asiatypek/

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

komentarze 3

Dodaj komentarz