Wywiad z Anną Halarewicz w paryskiej scenerii hotelu Amour

Kobieta z pasją, dla której nie istnieją rzeczy niemożliwe. Artystka doskonała w wyrażaniu emocji za pomocą charakterystycznej kreski i kontrolowanej improwizacji tuszem i akwarelą. Autorka niezwykle zmysłowych portretów i unikalnych ilustracji modowych.

Początek grudnia był w tym roku wyjątkowy. Artystka, której talent doceniany jest przez tysiące miłośników oraz krytyków sztuki przyjęła nasze zaproszenie i przyjechała do Paryża z wystawą ,,Portret duszy”. Kilka dni po wernisażu spotykamy się, aby podsumować ten intensywny weekend i dowiedzieć się, jaki jest Paryż Anny Halarewicz, która spacerując po wąskich, brukowanych uliczkach w rozwianych włosach i karminowych ustach idealnie wpisywała się w szykowną, paryską scenerię.

Umawiamy się w modnej kawiarni Hotelu Amour. Czerwone skórzane kanapy, marmurowe stoliki i zielona ściana z roślin doskonale dopełniają scenariusz naszej rozmowy.

Jakie wrażenie zrobił na Tobie zimowy Paryż? 

Kiedy przyleciałam sprawiał wrażenie bardziej jesiennego, przywitał mnie słońcem i pięknymi kolorami drzew. W dniu wernisażu pojawił się przez moment śnieg, mogłam więc doświadczyć Paryża w kilku odsłonach.

Nie jesteś tu pierwszy raz, znalazłaś czas, by odkryć jakieś nowe miejsca?

Będąc w Paryżu tylko kilka dni, nie mogę sobie podarować ponownych odwiedzin w muzeum Orsay i Luwrze. Tradycji musi stać się zadość i muszę po raz kolejny naszkicować Nike z Samotraki czy Madonnę z Lilią Eugène Delaplanche.

Na odkrywanie nowych miejsc zostawię sobie wiosnę, która sprzyja długim – jeszcze dłuższym – wędrówkom.

Wiemy, że całkiem niedawno pracowałaś nad ilustracjami do książki ,,Jak być Paryżanką w Polsce”. Pojawiły się jakieś nowe spostrzeżenia?

Rzeczywiście, w Paryżu przyglądam się ludziom z ciekawością. Okres zimowy nie jest do tego najlepszy, ale mimo wielu warstw wierzchnich, nie da się zaprzeczyć, że Paryżanki mają luz i jakąś wrodzoną nonszalancję.

 

Gdzie szukałaś nowych inspiracji do swojej pracy?

Na pewno zaowocuje rysunkami obejrzenie wystawy Diora. Warto było czekać dwie i pół godziny na zewnątrz w temperaturze bliskiej zera. Wystawa absolutnie powalająca. Czułam się jak w bajce. Przepięknie podana, dopieszczona w każdym szczególe. Przekonała mnie o mojej miłości do dawnych projektów Galliano i wspaniałych rysunków Rene Gruau. Żałuję, że nie mogłam spędzić tam całego dnia.

Co przywieziesz z Paryża, udane zakupy?

Tradycyjnie byłam na granicy „nadbagażu” za sprawą kilku pokaźnych rozmiarów albumów.  Polowanie na ubrania i dodatki vintage, zostawiam na wiosnę. W tym roku szczęśliwie dla budżetu nie dotarłam też do odkrytego w zeszłym roku sklepu plastycznego.

Trzy ulubione paryskie adresy. Ulubiona restauracja, kawiarnia, sklep?

Nie mam w Paryżu ulubionych adresów restauracyjno – kawiarnianych. Wystarczy wybrać pierwszą knajpę na rogu, usiąść na zewnątrz przy tradycyjnych, okrągłych stolikach i patrzeć…na ludzi…na miasto. W tym roku nie dotarłam do Café de Flore, ale pamiętam, że zrobiła na mnie wrażenie i jej art decowskie wnętrze. A może ta świadomość, że siedzę na krześle, na którym kiedyś mógł siadywać Picasso. Poza tym wszelkie księgarnie i antykwariaty.

Wiemy, że nie rozstajesz sie ze szkicownikiem, czy zatrzymujesz się w ciągu dnia, żeby narysować coś, co za chwilę może umknąć Twojej uwadze?

Nie rozstawałam się z nim w Paryżu, rzeczywiście stale był w torebce, kiedyś rysowałam, nawet podróżując pociągiem, szkicowałam zmieniający się krajobraz. Brakuje mi takich szybkich rysunków, muszę do nich wrócić, poza tym, że  to doskonałe ćwiczenie dla wprawy, to sposób na zatrzymywanie chwil. „Zapiski rysunkowe”, nawet jeżeli niedoskonałe, bo szybkie, to jednak bardziej „nasze” niż zdjęcie telefonem.

Pytanie, które zawsze rozpala emocje pod koniec grudnia. Co robisz w Sylwestra i co na siebie włożysz?

I bardzo gasząca te emocje odpowiedź – „nie wiem” (śmiech). Sylwester od wielu lat jest u mnie spontaniczny, bez planowanych wyjść, a zwłaszcza kreacji, pewnie to będzie coś czarnego. A może będę malować?

Jeśli na płótnie pojawią się kreacje z wystawy Diora, to na pewno będzie to wyjątkowa noc w stylu glamour!

Kończąc naszą rozmowę, życzymy Ci wyjątkowych Świąt w ciepłej rodzinnej atmosferze i dużo odpoczynku, a w Nowym Roku kolejnych sukcesów w życiu osobistym i zawodowym! Au revoir!

Anna Halarewicz – urodzona w 1983 r., absolwentka wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych na kierunku Grafika.Współpracowała z najważniejszymi luksusowymi magazynami na polskim rynku, takimi jak m.in.”Twój Styl”, „Harper’s Bazaar, „Elle”, „Glamour”, „Newsweek”, a jej klientami byli Louis Vuitton, OMEGA Watches, Bizuu,  LaMania, W.KRUK, Dr. Irena Eris czy Pandora. Jej prace były prezentowane na kilkudziesięciu wystawach w Polsce i za granicą, m. in. w BWA w Poznaniu, Katowicach, Opolu i Wrocławiu, w warszawskim Centrum Cybernetyki, Soho Factory i Skwerze, we wrocławskiej MIA ART GALLERY oraz w Galerii Fibak.

Relację z wernisażu można zobaczyć tutaj. Zapraszamy również do sklepu z ilustracjami z wystawy Portret duszy Anny Halarewicz tutaj

Komentarze: 0

Dodaj komentarz